czwartek, 30 kwietnia 2015

Wywiad z Pawłem, NIE - typowym nastolatkiem

Pawła widujemy niemal codziennie na szkolnych korytarzach. Wysoki, uśmiechnięty, wysportowany. A jak spędza czas wolny od wiosny do jesieni? W sieci, przed telewizorem, komputerem?Niekoniecznie. Zapraszamy na wywiad z Pawłem Kuleszą, uczniem Gimnazjum w Złotnikach Kujawskich, który opowiada o swojej, nietypowej dla współczesnego nastolatka, pasji, którą jest hodowla gołębi pocztowych.


- Od kiedy zajmujesz się hodowlą gołębi?
- Od 2010 roku.

- Opowiesz nam jak to się zaczęło?
- Dziadek zabrał mnie do swojego kolegi, który miał gołębie. Spodobało mi się to i sam zacząłem się tym zajmować. Na początku hodowałem gołębie rasowe, ale nie sprawiało mi to przyjemności. Po pół roku przerzuciłem się na gołębie pocztowe.

- Jakie miałeś rasowe?
- Mewki, pawiki.

- A dlaczego akurat ta pasja? Myślałeś nad innymi zwierzętami?
- Nie, tak po prostu zaciekawiły mnie gołębie.

- A ile masz gołębi obecnie?
- Na obecną chwilę to 173.

- I masz je wszystkie gdzieś tam u siebie?
- Tak, w gołębniku

- Czy ta pasja dużo Cię kosztuje?
- Bardzo dużo. Co roku, na nowy sezon do związku wpłacam 150 złotych plus 7 złotych od gołębia. Czyli na przykład zgłaszam 50 gołębi to jest 350 złotych plus te 150. Do tego dochodzą koszty związane z witaminami dodawanymi do karmy i do picia.

- Co takiego szczególnego one piją?
- Wodę i różne dodatki np. takie jak: ocet jabłkowy, coś miętowego.

- A co jedzą?
- Prawie wszystkie ziarna 

- Wspominałeś kiedyś, że szukasz sponsora. I to właśnie po to, tak?
- Tak.

- Czy planujesz w przyszłości kontynuować hodowlę? Być może na większa skalę?
- Oczywiście, że tak. Co mogę więcej tutaj dorzucić.. chyba nic ;)

- Czy to przynosi jakieś dochody? Bo jak na razie powiedziałeś o samych wydatkach, więc jak to jest?
- Na tę chwile raczej dochodów z tego nie ma. Trzeba dochodzić do tego przez dłuższy czas. Trzeba mieć wyniki. Mimo, że już zajmuję się gołębiami od kilku lat, to ciągle jestem na początku, a początki są trudne.

- Czyli kiedyś będą z tego pieniądze?
- No, mam nadzieję ;-). Na przykład z wyników. Jeśli się będzie miało dobre gołębie to można  sprzedawać potomstwo z dobrych lotników.

- Ile kosztuje taki gołąb?
- Ja kupowałem od hodowcy z Dolnego Śląska, od mistrza. 200 zł za sztukę. Przywiozłem 4 sztuki i z tego dwie mi padły, bo zatruły się na polu nawozami.

- Wiem, że czasami gołębiarze się spotykają. W jakim celu?
- To jest tak, że na przykład zakładasz im specjalne obrączki na loty. Bierzesz zegary i jedziesz na określoną godzinę, na przykład do Złotnik, gdzie wszyscy zainteresowani się spotykają. Spisujemy dane, numery z obrączek. Podjeżdża tir i je zabiera, a następnego dnia są wypuszczone.

- I one same wracają do Ciebie, czy jak to wygląda?
- Tak, same. Mogą wrócić z dużego maratonu, na przykład z Barcelony. Czasami dobry, mocny ptak potrafi wrócić stamtąd już następnego dnia. I kto pierwszy ten lepszy. To też zależy od współrzędnych, bo ktoś mieszka bliżej, a ja dalej, I jeśli on będzie miał swojego gołębia dwie minuty wcześniej niż ja, to i tak ja jestem pierwszy, bo gołąb miał dłuższą trasę do przebycia.

- I to są właśnie zawody gołębi? Na tym to polega?
- Tak. To jest organizowane przez związek. Są klasy np. A, B. I są krótkie loty, średnie i dalekie.

- A o co chodzi z tymi obrączkami?
- Tam znajduje się numer rodowy ptaka i numer tej obrączki. Na zawodach ściąga się taką obrączkę i wkręca do zegara.

- No właśnie! Mój wujek też hoduję gołębie i jak znajdzie jakiegoś to mówi, że ten przyleciał stamtąd, a tamten stamtąd. Tam jest to wszystko napisane?
- Tak, tam są te informacje.

- Czy masz jakieś osiągnięcia związane z gołębiami?
- Ja nie. Dziadek miał wicemistrzostwo czyli 2. miejsce na lotach. Na 120 hodowców był drugi. Wysyłał gołębia transportem do Holandii i jeszcze w ten sam dzień miał go z powrotem jako jedyny. Tata nie należał do związku.

- A jakieś własne sukcesy?
- Kiedyś na ok. 6000 gołębi, mój był 98. A jeśli chodzi o puchary, to ciężko zdobyć, bo są tylko za pierwsze miejsce. Mam dyplomy.

- Jak są zawody w biegach, to ludzie się przygotowują, a jak to jest z gołębiami? Je też się jakoś trenuje? 
- Tak, są treningi, codziennie powinny latać.

- A jak często są organizowane te zawody?
- Są sezony. Teraz pierwszy lot mamy 3 maja.

- Ale, żeby startować w konkursie, nie musisz być pełnoletni?
- Nie, nie muszę. Tylko muszę mieć wszystko opłacone.

- Masz swojego ulubionego gołębia?
- Mam, ale niestety nie mam zdjęcia.

- A czy Ty je jakoś nazywasz? Dajesz imiona?
- Nie, nie daję imion. Za dużo ich.

- Co najbardziej Ci się podoba w gołębiach i dlaczego akurat one, a nie na przykład króliki?
- Co mi się podoba.. Jest takie przywiązanie gołębia do hodowcy, coś, co sprawia, że ptak wraca do niego.

- Miejsce zamieszkania ma w przypadku gołębi niewątpliwie znaczenie, prawda?
- No tak, ma. W mieście też zdarzają się hodowcy, którzy mają na przykład gołębniki na działkach.

- A czy, jeśli masz na obiad gołąbki to czujesz jakieś … obrzydzenie?
- Nie, nic takiego.

- A rosół z gołębi jadłeś?
- Tak, jest bardzo dobry. Nawet lepszy niż z kury. Ale nie umiałbym zabić gołębia.

- Czy gołębie to Twoja jedyna pasja?
- Raczej tak.

- Dużo czasu codziennie im poświęcasz?
- Dużo. Jeśli mam iść do gołębnika raz dziennie, to lepiej żebym wcale nie szedł. Muszę iść co najmniej 5 razy na dzień. Na przykład rano z wodą, innym razem z czymś innym. Woda w baniaku nie może cały dzień stać z lekarstwami. Wszystko musi być świeże, na bieżąco.

- A jak wchodzisz do gołębnika to masz jakiś specjalny strój?
- Ciuchy robocze.

- A gołębnik jest duży?
- 8m długości na 4m szerokości. I mają tam rządki, siodełka albo kratownice.

- Czy mógłbyś nam coś jeszcze ciekawego opowiedzieć o gołębiach?
- Na przykład jeden je mi z buzi. Mam tak oswojone gołębie, że siadają mi na ręce. Gołąb żyje ok. 20 lat. Jak ma na przykład 14 lat, może być już bezpłodny. A jak ma 16-17 lat to już nie lata, bo po prostu nie ma siły.

- A Twój najstarszy gołąb ile ma lat?
- Mój najstarszy ma już 18 lat.

- A czy rozróżniasz swoje gołębie?
- No tak. To jest po prostu na obrączce.

- Czy gołębie poznają właściciela?
- No na pewno, muszą. Jest taka zasada, ze w sezonie lotowym nie wpuszczam nikogo do gołębnika, żeby ptaki się nie płoszyły. Na przykład jak wracają z lotu, to mogą się wystraszyć i nie chcą wejść do gołębnika.

- Czy tutaj w okolicy jest dużo gołębiarzy?
- Ogólnie w związku inowrocławskim jest 120 hodowców, a stąd jest ok. 60.

- A czy ktoś z naszej szkoły też hoduje?
- Tak, Michał Sowiński. I ma dobre wyniki, ale jego ojciec już chyba 20 lat hoduje. A on już chyba szósty rok należy do związku.

- Skąd bierzesz jedzenie dla ptaków?
- Jeśli chodzi o loty to jeżdżę do specjalnych firm, na przykład do Inowrocławia, ale to już po to lepsze. A tak to sami kupujemy ziarno od rolników. Na okres zimowy trzeba wydać ok. 600 zł,  bo ptakom wtedy przybywa tkanki tłuszczowej, żeby było im cieplej. Muszą więc sporo jeść. Zimą dostają 3 razy więcej i jeszcze im mało. Kiedy wchodzę do gołębnika, wszystkie na mnie siadają. Później to oczywiście spalają. 

- Wszystko idzie z własnej kieszeni?
- Jak już mówiłem, dziadek i ojciec się tym zajmowali i pomagają. Sam bym nie dał rady. Rocznie wydaję na to ok. 3 000 zł.

- A składki jak często?
- Składki raz na sezon. Do tego dochodzą też obrączki. Kiedyś były po 2,50 zł sztuka, a teraz po 1zł. A jak są obrączki do lotów to 7 zł za jedną, oprócz tego jeszcze elektroniczny zegar.

- Czy gołębie zawsze do Ciebie wracają?
- To zależy od pogody. Gołębie trzeba wyczuć. Tak jak mówiłem. Są daleko- i krótkodystansowe. Jak wyślę gołębia długodystansowego na krótki dystans, to może nie wrócić, bo po prostu poleci dalej.

- A jak to rozpoznajesz?
- Po budowie ciała. Przy mostku, jeśli są takie jakby widełki bardzo blisko mostka, to znaczy, że gołąb jest dalekodystansowy. Można to też rozpoznać po skrzydle. Po uskoku piór, lotek.

- Czyli to nie jest kwestia wyćwiczenia?
- Nie, to nie jest tak. Oczywiście, gołąb krótkodystansowy może wrócić. Fizycznie jest mu ciężko, bo na przykład poleci 2 godziny, wyprzedzi tego długodystansowego, ale posiedzi gdzieś 2 godziny na dachu, a tamten w tym czasie cały czas leci i będzie szybciej.

- A skąd masz tę całą wiedzę?
- Sam się uczyłem. Od taty, dziadka, jeździłem do hodowców i dowiadywałem się różnych rzeczy. To jest ogólnie tak, że są różne sposoby, żeby gołąb wrócił do domu. Jeśli samiec idzie na lot, to samiczkę zabiera się przed lotem do jakiejś woliery. I na przykład przed wyjazdem samca na lot wkłada się go do tej samiczki. One się wtedy parują. Samiczkę się zabiera, a samca po 10 minutach dopiero się daje na lot. I to go ciągnie do domu. A metoda zwana gniazdówką działa tak, że ptak wraca do młodych.

- Jakie są zagrożenia dla takich gołębi?
- W czasie lotu gołąb może zostać zaatakowany przez jastrzębia. No i pogoda. Burza, deszcz – ptaki wtedy mokną i jest im trudniej wrócić do domu. Silny wiatr też może je zepchnąć z trasy. Wtedy nie odbijamy ich jeden dzień tylko trzy. Konkurs trwa tak długo, dopóki 20% gołębi, które startowały, nie wróci do domu.

- Jest jakaś określona liczba gołębi, które możesz zgłosić na jeden konkurs?
- Nie, tyle ile chcę i opłacę. 
- A dlaczego nie ozdobne?
- Nie kręciło mnie to.

- Jest dużo ładnych gołębi ozdobnych.
- Tak, dużo. Ale ja wole sobie popatrzeć jak lecą, a ozdobne po prostu sobie siedzą. 

- Wierzysz w to, że jeśli gołąb usiądzie na dachu to przyjadą goście?
- Nie, jakoś nie. Tym bardziej, że u mnie tyle ich siedzi :D 

- Czy taka pasją może być jakimś sposobem na życie?
- Tak, na przykład ten hodowca z Dolnego Śląska, od którego kupowałem ptaki, postawił sobie dom wart 400 tysięcy zł. Bywa to bardzo opłacalne. Sprzedaje gołębie, otworzył sklep z karmą i witaminami

- A czy kobiety też się zajmują hodowlą gołębi?
- Też, jak byłem na wystawie w Kielcach, to kobiety – hodowczynie też były.

- A co rodzice na to wszystko?
- Tata też hodował więc rozumie. Mama w weekendy dostaje nerwicy, bo ojciec całymi dniami w niebo patrzy. Jak wiemy, że na przykład gołębie pojawią się o 9 z Kalisza, to my już o 8 siedzimy, patrzymy i czekamy.
- Z jaką prędkością lata gołąb?
- Najszybsza prędkość gołębia to nawet 170km/h.

- A ludzie jakoś szkodzą gołębiom?
- Kiedy gołąb już nie może dotrzeć do domu, chce odpocząć to ludzie je łapią i zamykają. Jak się komuś spodoba gołąb, to już go nie wypuszcza. Ostatnio mój gołąb wrócił po 4 latach. Ale już bezpłodny był. Ale wrócił. Pamiętał mnie.

- Denerwujesz się, że gołąb może nie wrócić? Jakoś to przeżywasz?
- Wiadomo, że tak. Ja mam tak, że dopóki nie ma pierwszych gołębi w domu to nie usiedzę na miejscu. Chodzę w kółko, patrzę w niebo i czekam. A jak są już pierwsze to przestaję się denerwować.

- Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. Dziękujemy, że przybliżyłeś nam swoją pasję i zechciałeś udzielić nam wywiadu. Już niedługo ukaże się on na blogu naszego projektu.

Wywiad przeprowadziła Monika. Transkrypcja - Monika.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Kolejne wywiady z pasjonatami już wkrótce

Sekcja dziennikarska ma na swoim koncie kolejne wywiady z pasjonatami. Pierwszy z nich, z naszym kolegą Pawłem Kuleszą, który jest hodowcą gołębi pocztowych, jest już na etapie autoryzacji. Kolejny, z Panią Mariolą Milkowską, która hoduje rasowe koty, właśnie się odbył, i jest na etapie transkrypcji. Już niebawem obie rozmowy zamieścimy na blogu.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Musical

Na początku kwietnia odbył się wyjazd do Opery Nova w Bydgoszczy na musical My Fair Lady. Przedstawienie to było bardzo ciekawe i śmieszne. Aktorzy całkowicie wczuli się w swoje role. Wszyscy wróciliśmy bardzo zadowoleni. 
Alicja i Julia

My Fair Lady


W piątek, 10 kwietnia całą grupą projektową wraz w opiekunami udaliśmy się do Opery Nova w Bydgoszczy. O godz. 18.00 spotkaliśmy się przed naszym gimnazjum i ruszyliśmy w drogę. Na miejscu dostaliśmy bilety i poszliśmy na salę. Po chwili zaczął się spektakl pt. My Fair Lady. Przedstawienie było ciekawe, zaś gra aktorów na bardzo wysokim poziomie. Można było również podziwiać orkiestrę symfoniczną, która zachwycała swą muzyką. Wszystkim bardzo się podobało. W czasie spektaklu była krótka przerwa na 'rozprostowanie kości' i podzielenie się wrażeniami. Po musicalu udaliśmy się do domu. W autobusie panowała bardzo wesoła atmosfera. Około godziny 23.00 byliśmy na miejscu.
Monika

Na musicalu było naprawdę interesująco, wspaniała gra aktorska, piękna muzyka, a do tego  'powalająca na kolana' sceneria.
Natalia

środa, 8 kwietnia 2015