Tegoroczna maturzystka, absolwentka Gimnazjum w Złotnikach Kujawskich, w przyszłości chce studiować filologię angielską lub psychologię. W Warszawie. Bo tam łatwiej jej będzie realizować wielką pasję - śpiewanie. A śpiewa od kiedy była małą dziewczynką. O konkursach, talent show, nagrodach i tremie opowiedziała nam Ania Feliksiak.
Agata: Od jak dawna śpiewasz?
Ania: Zaczęłam
śpiewać w kościele kiedy miałam 6 lat. Pamiętam, że nie było mnie widać zza
ambony, więc ksiądz podkładał mi cegiełki. Stałam na cegiełkach i z nich
śpiewałam. Najpierw to była schola przy kościele, ale później się rozpadła i
zostałam tylko ja. Zaczęło się od psalmów, a później już każdy występ w szkole,
każdy konkurs. Stawało się to męczące, ale przynajmniej mogłam śpiewać.
Występowanie to jeszcze, ale kiedy musiałam recytować było znacznie gorzej, bo
była mała ilość uczniów i nie było wyjścia, trzeba było reprezentować szkołę.
Za to w liceum nie mam już tego problemu. Później taki przełom w śpiewaniu był
w gimnazjum jak zajęłam pierwsze miejsce
w konkursie w Inowrocławiu, byłam wtedy na początku drugiej klasy. Zaśpiewałam
,,Memory’’ Barbry Streisand i wtedy się zaczęła taka fala konkursów. Drugie
miejsca, pierwsze miejsca, wyróżnienia. Nie zawsze było kolorowo, nie zawsze
były te miejsca. Także śpiewam od kiedy byłam mała.
Kto odkrył w Tobie
talent?
Najbardziej to chyba rodzice z księdzem, który na początku
mnie uczył śpiewać. Mówił mi o pracy przepony i tak dalej. Także to wszystko
się zaczęło od rodziców i od kościoła.
Grasz na jakimś
instrumencie?
Jak byłam w podstawówce grałam na keyboardzie, później
przestałam. W szóstej klasie podstawówki usiłowałam się nauczyć grać na
gitarze, ale byłam do tego zbyt nerwowa, gdy mi nie wychodziło, więc
przestałam. Teraz gram tylko sporadycznie, więc nie bardzo.
Piszesz swoje
piosenki?
Napisałam dla zespołu trzy piosenki. Wcześniej pisałam po
prostu teksty, melodią zawsze zajmowali się chłopacy. Jedna piosenka naprawdę
nam wyszła i podczas koncertu wszyscy
mówili, że jest świetna.
A co to za piosenka?
Nazwaliśmy ją ,,Maraton życia’’. Miała być nagrana na tym
koncercie, ale był wadliwy sprzęt i nagranie nie było dobrej jakości.
Czyli poszła do
śmieci?
Nie, jest zapisana w nutach i słowach.
Więc jest szansa, że
jeszcze ją usłyszymy?
Tak, myślę, że tak.
Czy rodzina podziela
Twoją pasję?
Rodzice mnie wspierają, a wręcz sami wypychają. Czasami
mówią, że powinnam więcej śpiewać. Nie mają nic przeciwko śpiewaniu i są ze
mnie bardzo dumni.
Czy myślałaś kiedyś o
wzięciu udziału w talent show?
Może was zaskoczę, wzięłam udział w talent show. Byłam dwa
razy na castingach, ale nie przeszłam. I to wcale nie jest tak , że ktoś Ci
mówi że masz talent,pięknie śpiewasz, bo to niczego nie gwarantuje. Znam osoby,
które nie miały żadnego talentu, a dostały się przez kontakty.
Czyli to bardziej chodzi
o show niż o talent?
Tak, bo ja nie jestem taka, że zacznę krzyczeć, skakać,
wyginać się we wszystkie strony i zrobię z tego show. Nie. Wolę zrobić coś co
ja lubię i sama coś osiągnąć niż przez kontakty. Także talent show jest na
zasadzie znajomości i naprawdę show. Nie jest to takie proste.
W jakich programach
byłaś?
Pierwszy raz, chyba w II klasie gimnazjum, byłam w „Must Be
The Music”, a w III zgłosiłam się do „Mam Talent”.
Śpiewasz w zespole?
Przez rok byłam w zespole, ale teraz się rozpadł, bo
jeden gitarzysta odszedł, drugi wyjechał
do Włoch. Ja natomiast mam klasę maturalną i na tym chciałabym się skupić.
Skąd pomysł na
założenie zespołu?
Najpierw chodziłam na zajęcia śpiewu do MDK-u. Wraz z
chłopakiem mojej koleżanki zaczęliśmy sobie podśpiewywać. Pomyśleliśmy, że
założymy zespół. Zawsze podobało mi się
śpiewanie na dwa głosy i właśnie z tym kolegą tak śpiewaliśmy. Z nim i jeszcze
jednym kolegą trwało to ponad pół roku. Później perkusista, którego znałam
wcześniej, zaczął chodzić do szkoły do Inowrocławia, więc nadarzyła się okazja,
żeby zrobić coś większego. W MDK-u mieliśmy salkę do prób, gdzie uczyliśmy się
zgrywać nasze gusta muzyczne, a nie jest to proste zadanie. No i tak powstał
zespół. Później zaczęliśmy koncertować. Tych koncertów nie było zbyt dużo, ale
to zawsze jakieś doświadczenie.
Uczyłaś się gdzieś
śpiewać?
Uczyłam się śpiewać tylko u Pani Iwony Szczepańskiej. Teraz,
gdy chodzę do MDK-u to śpiewam to, co ja chcę, ale jeżeli mam jakieś
niedociągnięcia to nauczycielka mi o tym mówi. Powiedziała mi także, że mam na
tyle wykształcony głos, że już niewiele potrzebuję. Jeżeli coś ćwiczymy to jest
to tonowanie piosenek, żeby śpiewać ciszej lub głośniej, żeby przeciągać lub
skracać dźwięki. Wykonuję ćwiczenia bardziej pod kierunkiem emocji w piosence,
a nie samej techniki.
Jaka jest skala
Twojego głosu?
Szczerze mówiąc - nie wiem. Wiem, że zaśpiewam bardzo nisko
i bardzo wysoko. Mój kolega śpiewa w chórze w basach, jestem w stanie zaśpiewać
tak samo nisko jak on i tak wysoko jak na przykład w piosence ,,Time to say goodbye”.
Nie miałaś pomysłu, żeby zacząć szkołę muzyczną na
kierunku śpiewu?
Nie, ponieważ myślałam, że muszę mieć przy tym jakiś
instrument i że jest to głównie pod kątem opery. Jednak myślę, że bez szkoły
też sobie poradzę. Mam dwie koleżanki ze szkoły muzycznej w Inowrocławiu i
szczerze powiem, że jedna tak fałszuje, że nie wiem co ona tam robi. Druga też
śpiewa, ale robi to tylko tam i praktycznie nigdy jej nie słyszałam.
Powiedziała mi, że tam śpiewają tylko piosenki operowe i poważne.
Czy masz jakieś osiągnięcia związane z muzyką?
Tak. Występowałam w Teatrze w Inowrocławiu dzięki mojej
polonistce Pani Piniewskiej. Byłam też na wielu konkursach. Śpiewałam w tzw. Technikum
Mechanicznym w Inowrocławiu. Dzięki Pani Piniewskiej występowałam również na
Narodowym Czytaniu „Pana Tadeusza”. Udało mi się wystąpić w Filharmonii Pomorskiej
na Dniu Matki i na dożynkach wojewódzkich w Dworku Prezydenta w Ciechocinku.
Jak trafiłaś do
Filharmonii?
To był Dzień Matki i pewna pani z koła gospodyń powiedziała,
że poleci mnie i będę mogła tam wystąpić. Zaśpiewałam trzy piosenki. Dzięki tej
Pani śpiewałam też na dożynkach w Ciechocinku, o których wcześniej wspomniałam.
Z tym występem wiąże się śmieszna historia. Zanim zaśpiewałam, dałam akustykowi
podkład i kiedy występowałam, on zaczął coś robić przy sprzęcie i podkład się
zaciął. Gestem ręki kazałam mu wyciszyć i dokończyłam występ a capella. Byli
tam posłowie i senatorowie, którzy po moim występie byli zachwyceni tym, że nie
zbiegłam ze sceny. Powiedzieli mi, że lepiej wyszło a capella niż z podkładem,
ponieważ było słychać wszystkie walory.
Czy wiążesz
przyszłość ze śpiewaniem?
Mam taki plan, żeby studiować w Warszawie i coś z tym
śpiewaniem robić. Wiadomo, że tam jest więcej możliwości. Mogę chociażby
śpiewać wieczorami w jakimś barze. Myślę, że tam się coś rozwinie.
Co zamierzasz
studiować?
Chcę studiować psychologię albo filologię angielską. Przed
pójściem do liceum bardzo chciałam studiować prawo, w drugiej klasie liceum
postanowiłam iść do Akademii Obrony Narodowej, a teraz znowu zupełnie coś
innego. Pewnie jeszcze zmienię zdanie.
Chciałabyś zostać
nauczycielką angielskiego?
Nie wiem. Chyba bym nie chciała, bo jak patrzę na uczniów w
swoim liceum to nie wiem, czy wytrzymałabym nerwowo.
Czy muzyka pomaga Ci
w przyswajaniu języków obcych?
Rzeczywiście z angielskim jest mi łatwo. Z francuskim też
jest dobrze. Słuch muzyczny mam dobry, wyłapuję każdy fałsz i wcale nie jest
fajnie być na jakimś koncercie i wyłapywać wszystkie niedoskonałości, albo
siedzieć na konkursie, słuchać tych wykonów, załamywać się nad nimi, a potem
słyszeć, że te osoby dostają nagrody.
Czy kiedy się
stresujesz to śpiew Ci pomaga?
Tak. Zawsze kiedy się denerwuję to pomaga mi muzyka.
Natomiast kiedy się uczę, to absolutnie nie mogę jej słuchać, bo zaczynam
nucić, śpiewać, robić drugi głos w głowie i już jest po nauce. Nie mogę się
wtedy skupić.
Jak sobie radzisz ze
stresem przed występami?
Najlepsze co można zrobić to wbiec na konkurs na ostatnia
chwilę. Kiedyś tak zrobiłam, bo byłam w Inowrocławiu na drzwiach otwartych do
liceum, a tu w gimnazjum był konkurs. Chwilę po 13 wysiadałam na przystanku, a
o 13:20 miałam wystąpić. Po prostu nie miałam czasu na myślenie o tym i denerwowanie się. Weszłam,
zaśpiewałam, wygrałam i koniec. A kiedy czekasz na konkurs i myślisz, że
zaśpiewasz tak, że może coś nie wyjdzie albo że ktoś będzie lepszy, to się
nakręcasz. Zaczyna Ci się trząść ręka i wtedy jest już koniec. Ciekawe jest również to, że kiedy śpiewam
solo to się denerwuję, jak śpiewałam z zespołem to przed występem potrafiłam
tańczyć, wygłupiać się i w ogóle się nie stresowałam. Z zespołem dużo lepiej,
bo nie czułam nerwów.
Czy coverujesz
utwory?
Głównie coveruję, bo jak śpiewam w MDK-u to sama wybieram
sobie piosenki i śpiewam tak, jak chcę.
Jaki jest Twój
ulubiony gatunek muzyczny?
To jest problem. Nie mam ulubionego gatunku. Zależy, co
wpadnie w ucho. Jednego dnia potrafię śpiewać operę, drugiego dnia pop,
trzeciego ,,Ave Maria”, czwartego Scorpionsów. Nie mam ulubionego gatunku. Po
prostu piosenka musi trafić do głowy i do serca.
Z którego ze swoich
osiągnięć jesteś najbardziej dumna?
Jestem dumna z każdego, ale chyba najbardziej z konkursu,
którego wcale nie wygrałam. Podeszła do mnie Pani z jury i powiedziała, że
gdybym zaśpiewała to moim głosem na rozwiniętej głośności to tynk pospadałby ze
ścian. To było dla mnie coś bardzo
budującego. Bo te dyplomy, książki i inne nagrody nie znaczyły dla mnie
tak wiele, jak opinie, które zbierałam. To było najlepsze.
Czy kiedy coś robisz
to sobie podśpiewujesz?
Często. Najśmieszniejsze jest to, że czasami gdy leci jakaś
piosenka, to w głowie brzmi mi drugi głos do niej.
Z jakiej piosenki,
którą zaśpiewałaś, jesteś najbardziej dumna? Która była najtrudniejsza?
Ania: ,,You Raise me up” była najtrudniejsza, bo trzeba było
wysoko wyciągnąć. ,,Memory’’ też było dla mnie wyzwaniem. Trudno było mi
zaśpiewać piosenkę Edyty Górniak ,,List’’ w Filharmonii Pomorskiej. Trzeba w
nią było włożyć emocje, a to jest najtrudniejsze do zrobienia w piosence.
Przynajmniej dla mnie.
Masz za sobą jakiś
totalnie nieudany występ?
Na pewno są takie, z których nie jestem zadowolona, bo nie
dałam z siebie wszystkiego. Wiele osób mówi: „Wow, było pięknie”, ale ja w
środku często czuję, że to nie było moje maksimum.
Zjadła Cię kiedyś
trema?
Może nie zjadła, ale tak mi się ręka trzęsła, że nie mogłam
jej opanować. Najgorsze byłoby dla mnie gdybym sfałszowała piosenkę.
Czy kiedy oglądasz
występy w telewizji to oceniasz osoby, które występują?
Tak, a najbardziej mnie denerwuje jak słyszę, że ktoś śpiewa
z playbacku. To jest dla mnie najgorsze, ja bym nigdy tego nie zrobiła.
Masz ulubioną
piosenkarkę/ piosenkarza?
Nie mam, bo tak jak mówiłam, kręci mnie to, co trafi do serca
i do głowy. Ale…jest taki zespół składający się z czterech facetów, którzy mają
operowe głosy, ale śpiewają wszystko. Nazywają się „Il Divo”. Moim marzeniem
jest kiedyś z nimi wystąpić.
Tego Ci więc życzymy.
Serdecznie dziękujemy, że zechciałaś przyjąć nasze zaproszenie i zgodziłaś się
na rozmowę.
Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą z prywatnego archiwum Ani. Serdecznie dziękujemy za udostępnienie.
Wywiad przeprowadzili: Agata, Monika i Wojtek. Transkrypcja: Julia