środa, 4 listopada 2015

Podniebna pasja


Pasjonat szybowców i latania od 16 roku życia. Ultralekkie samoloty nie mają przed nim tajemnic. Lata nad Inowrocławiem, dotarł nawet do Szczecina. Ale nad Złotnikami nie lata. Dlaczego? O swojej podniebnej pasji i historii szybownictwa opowiedział nam Pan Janusz Biernat.
Jak zaczęła się Pana przygoda z lotnictwem?
Moja przygoda… Za moich czasów w szkole podstawowej wszyscy chłopcy interesowali się samochodami, ja nie za bardzo. Były wtedy pisma dla dzieci, w których były zdjęcia techniczne, opisy samolotów. Ja to zbierałem. Później dostałem na gwiazdkę od rodziców model radzieckiego odrzutowca do sklejania. Do tej pory to pamiętam, co prawda nie wyszło mi to, ale już mi zostało. Potem w wieku 16 lat, gdy poszedłem do szkoły średniej przedstawiciele  aeroklubu chodzili po szkołach i namawiali młodzież, żeby się szkoliła na szybowcach. Na jednym spotkaniu byłem, porozmawiałem z rodzicami, podpisali wszystkie zgody i zacząłem w wieku 16 lat szkolić się na szybowcu.
Skąd pomysł, żeby zbudować samolot?
Ten samolot, który mam jest fabryczny, zaczęliśmy go budować z bratem, ale nie skończyliśmy. Mam w tej chwili trzy egzemplarze o specyficznej konstrukcji. Nazywa się to „pchła nieba”. Powstał on w 1934 roku. Tak jak samochód garbus był samochodem dla ludu, tak „pchła nieba” była samolotem dla ludu. Jej konstruktor miał takie marzenie i w latach 1934-1935 tych modeli sprzedano tysiące. Niestety model nie był sprawdzony i zginęło 8 osób. Wówczas specjalna komisja zbadała samolot, konstruktor przyznał, że się pomylił, poprawił to i było już bezpieczniej. Układ sterowania „pchły” jest bardzo prosty, nawet w 1936 roku 12-letnie dziecko latało tego typu samolotem. Konstruktor pisał, że ten samolot nie jest dla osób wyszkolonych, tylko dla zwykłego człowieka z ulicy.
Czy ktoś Panu pomagał przy budowie?
Budowałem z bratem, ale ten egzemplarz jest nieskończony, osiągnęliśmy dopiero jakieś 50%. Brat mieszka obecnie w Tucholi, dojeżdżał tu do mnie, ale z czasem nie mógł, a ja sam tego nie ciągnąłem. Kupiłem kiedyś za śmieszne pieniądze „pchłę”, trochę polatałem, a później uzbierałem pieniądze i pojechaliśmy do Francji kupić właśnie to cudo.
Czy bierze Pan udział w pokazach, lotach?
Lataliśmy do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie był organizowany festyn. W tym roku się nie odbył, ale wcześniej co roku był to największy festyn cywilny w Polsce zorganizowany przez aeroklub. Tam zawsze lataliśmy na pokazach. Na zawodach w Inowrocławiu, gdzie była kadra narodowa nie mieliśmy szans, ale mogliśmy się uczyć od najlepszych.
Czy uważa Pan, że miejsce zamieszkania ma wpływ na realizację takiej pasji?
W moim przypadku nie jest ono problemem, mam blisko do aeroklubu, tylko 15 km.
Co przedstawiają te zdjęcia?
Tutaj mam zdjęcie z Sebastianem Kawą –wielokrotnym mistrzem świata w szybownictwie, tutaj z panią Aurelią -rekordzistką świata, ikoną szybownictwa w Polsce. Tutaj mamy samolot z 1946 roku, który kupiłem za śmieszne pieniądze. Był on niezdolny do latania, ale go naprawiłem. Obloty były jednocześnie nauką pilotażu.
Kim Pan jest z wykształcenia?
Stolarzem.
To zupełnie niezwiązane z szybowcami…
Stolarz wykonuje drewniane konstrukcję, dzięki temu śmigła robiłem sam. Tutaj mamy zdjęcie samolotu, który jest bardzo łatwy w pilotażu. W Afganistanie 4 takie stoją, po 3 godzinach nauki żołnierz mógł już spokojnie tym latać. Tu mamy panią Adelę Dankowską, pilotkę szybowcową znaną nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
To kobiety też latają?
Tak, ona jako jedna z pięciu kobiet na świecie ma medal Lilienthala, najwyższe odznaczenie szybowcowe na świecie. Dwie kobiety w Polsce takie mają, ona jest jedną z nich.
A samolotami też Pan latał?
To są inne uprawnienia, bo samoloty, którymi ja latam, są ultralekkie, do 450 kg, to można powiedzieć, że jak na prawo jazdy B1. Kiedyś też latałem na motolotniach, paralotniach, ale to nie dla mnie.
Co według Pana jest najtrudniejsze w budowie samolotu?
Przede wszystkim trzeba mieć samozaparcie i kogoś, z kim się to robi.
Czy ktoś z rodziny podziela Pana pasje?
Jedynie mój brat, który też ma licencję samolotową, którą zrobił w Toruniu.
Od ilu lat zajmuje się Pan samolotami?
30 lat z przerwami. Jak były pieniądze, to zawsze w tym kierunku szły.
Czy ktoś z gminy wie, że Pan się zajmuje lotnictwem?
Większość ludzi wie, że latam. Wójt kiedyś chciał przeprowadzić wywiad, ale mnie to za bardzo nie interesuje.
Czyli robi to Pan dla siebie, nie dla publiki. Ale gdyby tak młodych zainteresować to może ktoś  chwyciłby bakcyla.
Pewnie tak, tylko że to w tej chwili jest kosztowne.
Ile kosztuje takie szkolenie?
Teraz podstawowe szkolenie kosztuje 4000zł, a do licencji około 7000zł, licencja samolotowa to ok. 25000zł, śmigłowcowa - 100000zł. Kiedyś lotnictwo było bardzo elitarne, zajmował się tym człowiek z pasją, był inny program szkolenia, wydłużony, teraz wszystko komercyjne. Program szkolenia okrojony. Nauczyć, a później rób, co chcesz.
Należy Pan do jakiegoś związku?
Tak, do Aeroklubu Kujawskiego w Inowrocławiu.
Dużo jest was w tym aeroklubie?
Około 300 osób, głównie z powiatu, kilka osób z innych części Polski, ale aktywnych członków jest tam 60-70.
Czy ktoś w gminie oprócz Pana zajmuje się lataniem?
Pan Małek z Tarkowa, który lata na paralotni. Był z nim był wywiad w gazecie złotnickiej. Ja też kiedyś latałem na paralotni, ale bardzo krótko, to był taki epizod,bo to nie dla mnie, za wolne.
Jaką prędkość rozwija Pana samolot?
Był budowany dla wojska, miał być wykorzystywany do obserwacji, do patrolowania pożarowego. Leci 90km/h, co nie jakąś zawrotną szybkością. Jest dobry do robienia zdjęć, bo leci wolno, więc fotograf może wykonać sesję zdjęciową w locie, a jak leci 150km/h to nie zdąży wszystkiego złapać.
Takimi szybszymi też Pan latał?
Tak, ale jako pasażer. Znajomy ze Świecia ma samolot, który leci 200km/h, a kosztuje 350 tys. zł.
Ile czasu poświęca Pan swojej pasji?
Dużo. Teraz, jesienią i zimą, mogę posiedzieć nad tym, a latem - praca, gospodarka. Ale zawsze tak planuję, żeby na pokazy wylecieć w piątek i w niedzielę wrócić.
A lata Pan nad naszą okolicą?
Tak. Poza tym kiedyś byłem nawet w Szczecinie. Powiedzmy, że samolot leci 100km/h ale względem powietrza, a kiedy mamy pod wiatr, a wiatr wieje 30km/h, to lecimy 70km/h. Tak więc do Szczecina leciałem 4,5h, a ze Szczecina 2h 40min., taka różnica.
A jaką pojemność zbiornika ma Pana samolot?
48l. Wystarcza na jakieś 4h lotu.
A Pana mama na przykład kiedyś leciała?
Nie, nigdy. Staram się nad Złotnikami nie przelatywać, bo rodzice się denerwują, gdyż już kilka przygód miałem.
Wypadki?
Nic mi się nie stało, gorzej ze sprzętem. Gdy pojawiły się pierwsze motolotnie, ludzie się jeszcze nie znali na tym, nie było jeszcze przepisów, każdy latał jak chciał. Kiedyś kupiłem gdzieś motolotnię, okazało, że to była samoróbka, ale latała. Nie było czasu jechać z nią na łąki, więc za domem niedaleko linii kolejowej jeździłem sobie w jedną i drugą stronę. Dodałem gazu, kółko się oderwało, panika, bo tory przede mną, na dwóch metrach chciałem zrobić zakręt i zahaczyłem skrzydłem o ziemię.
A drugi raz?
Chory kolega dał mi samolot do oblatania. Nie chciałem, mówiłem, że jak wyzdrowieje to sam sobie polata, ale w końcu dałem się namówić. Miał trochę źle zaklinowany silnik, jak się dodało gazu, to silnik się skręcał. Dodałem gazu, coś tam się źle połączyło i koła odpadły. Musiałem lądować bez kół.
Ile lat ma najmłodsza osoba w aeroklubie?
W aeroklubie jest młodzież od 16 roku życia. Chyba, że jest to sekcja modelarska, bo w niej już od 10 lat można uczestniczyć.
A najstarsza osoba?
Najstarsza ma ponad 80 lat, bo jest tam też sekcja seniorów.
Czy z lataniem jest tak, że jak już ktoś chwyci bakcyla, to ciężko się od tego oderwać?
Tak, oczywiście, to jest jak z uzależnieniem, tyle, że bardziej na sportowo. 
W Polsce produkuje się ultralekkie samoloty?
P: Tak, jest parę firm, które się tym zajmują.
Ile taki nowy samolot kosztuje?
Od 150 tys. zł wzwyż, sam silnik kosztuje 40 tys.zł.
A jakie paliwo?
Benzyna samochodowa, ultralekkie nie wymagają lotniczych paliw.
W naszym województwie dużo jest takich aeroklubów?
Trochę ich jest, zwłaszcza w większych miastach.
Dowiedzieliśmy się bardzo dużo na temat Pańskiej pasji i jesteśmy bardzo wdzięczni, że znalazł Pan dla nas trochę czasu. Bardzo dziękujemy!
Ja również bardzo dziękuję.

Zdjęcia "pchły" pochodzą z prywatnego archiwum Pana Janusza Biernata. Zostały zamieszczone za jego zgodą. Bardzo dziękujemy za ich udostępnienie.
Wywiad prowadzili: Agata, Kuba, Weronika
Transkrypcja: Agata


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz